piątek, 29 stycznia 2016

Rozdział VII

*2 godziny później*
Może ja naprawdę powinnam o nim zapomnieć? Przecież jestem tylko dziewczyną którą poznał przez przypadek. Muszę przestać robić sobie nadzieję, że między nami faktycznie mogłoby coś być. Sięgnęłam ręką po swoją komórkę leżąca na półce nocnej, która stała obok mojego łóżka. Wyświetlacz pokazywał mi trzy nie odebrane połączenia. To dziwne. Dlaczego nie słyszałam gdy mój telefon dzwonił? Wszystkie połączenia były od Domena. To jednak nie jest sen. Wiem, że prawie w ogóle go nie znam, nie wiem jaki jest ale podejrzewam, że zaczynam czuć do niego coś więcej niż do osoby którą darze sympatią. Był mi w jakiś sposób bliższy niż każda inna osoba. Powinnam do niego oddzwonić. Wybrałam jego numer, po czym wcisnęłam zieloną słuchawkę.
-Isabell? Dlaczego nie odbierałaś? - Mogłam wyczuć w jego głosie przerażenie.
- Domen spałam. Nic mi nie jest wszystko w porządku.
- Bo mieliśmy dzisiaj iść na miasto prawda?
- Mieliśmy ale sam wiesz, że nie bardzo dam radę. - było mi tak strasznie przykro, że nie będę mogła się z nim dzisiaj spotkać.
- Więc mieliśmy pójść do Starbucksa prawda?
- Prawda.
- Co byś wtedy zamówiła? - to brzmiało trochę podejrzliwie ale nieważne.
- Umm. Karmelową latte machiatto, dlaczego pytasz?
- Będę u Ciebie za półtorej godziny okej?
- Okej. Więc umm, do zobaczenia?
- Do zobaczenia. - To brzmiało co najmniej dziwnie. Dlaczego pyta co zamówiłabym w Starbucksie? Wstałam z łóżka, aby pójść do pielęgniarki i zapytać kiedy będę mogła wreszcie pójść do domu. Nie lubiłam szpitali, ale o tym chyba już wspominałam.
- Dzień dobry. Proszę pani kiedy będę mogła wreszcie pójść do domu?
- Dzień dobry Isabell. Sądzę, że jutro już powinnaś już móc pójść do domu. - Podziękowałam lekarce za informację, po czym zaczęłam oddalać się z powrotem w kierunku mojej sali. Gdy już do niej weszłam ujrzałam Maxa. Co on tu robi? Nie mam ochoty z nim zbytnio rozmawiać ew.
- Oh, Isabell. Czekałem na Ciebie.
- Cześć Max. Na mnie? Dlaczego?
- Musimy poważnie porozmawiać. - Zdziwiły mnie jego słowa. A najgorsze jest to, że teraz zbytnio nie mam ochoty na jakąkolwiek rozmowę z nim
- Max ale ja nie chce rozmawiać, a teraz proszę wyjdź.
- A.. Ale dlaczego? Mogę wiedzieć co ja Ci zrobiłem?! - blondyn o niebieskich oczach zaczął się wydzierać tak głośno, że mogło słyszeć go całe miasto przysięgam.
- Powiedziała, że powinieneś już pójść. Nie rozumiesz? - usłyszałam zza swoich pleców znajomy głos. To był Domen.
- A Ty kim niby jesteś, że możesz wtrącać się w naszą rozmowę? - Max poirytowany przewrócił oczami.
- Jej nowym chłopakiem. A Ty raczej powinieneś sobie pójść, zanim ja Cię wyniosę. - Czy on właśnie nazwał mnie swoją dziewczyną? Nieważne. Muszę jakoś zapobiec temu do czego to wszystko brnie.
- Max idź sobie. Po prostu idź i zostaw mnie w spokoju.
- Wiedziałem Isabell. Wiedziałem, że kogoś masz. Aż tak trudno było powiedzieć prawdę?! Nieważne. Cześć.
Max odwrócił się w stronę drzwi, po czym opuścił moją salę. Odwróciłam się w stronę Domena, przytuliłam go i zaczęłam się śmiać.
- Isabell, co cię tak bawi?
- Tego, że jesteśmy razem to nie wiedziałam.
- Nieważne. Powiedziałem tak bo chciałem żeby już sobie poszedł. Tak przy okazji to Twoja kawa.
Chłopak o rok starszy ode mnie podał mi gorący kubek na którym pisało "księżniczka". To urocze haha. Usiadłam na swoim łóżku dokładnie naprzeciwko niego. Zaczęłam dokładnie przyglądać się jego twarzy. Począwszy od oczu, skończyłam na wpatrywaniu się w jego usta. Chwile później Domen po prostu przysunął się do mnie, pogładził lekko mój policzek, po czym złożył lekki pocałunek na moich ustach który ja odwzajemniłam.
- Isabell, j... ja przepraszam nie wiem co ja właśnie myślałem. Może ja już sobie pójdę.
Domen złapał za swoją kurtkę, odwrócił się po czym chciał kierować się do wyjścia, ale w ostatniej chwili wstałam z łóżka, chwyciłam jego rękę i powiedziałam żeby został, po czym mocno się w niego wtuliłam.
- Isabell sądzę, że lepiej będzie gdy przestaniemy się spotykać.
- Domen co. Dlaczego tak uważasz?
- Bo nie potrafię udawać, że nic do Ciebie nie czuję. Wiem , że znamy się krótko, ale jesteś dla mnie czymś więcej niż tylko przyjaciółką.
- Jak dobrze, że mi o tym mówisz. Wiesz, dla mnie to też nie jest łatwe ale ja także czuje do Ciebie coś więcej.
- Sądzisz, że powinniśmy spróbować?
- Tak, tak dokładnie sądzę. - powiedziałam po czym zbliżyłam swoją twarz do jego oraz założyłam lekki pocałunek na jego ustach.

sobota, 23 stycznia 2016

Rozdział VI

W drodze do szpitala zacząłem nu wszystko opowiadać.
- Czy ja dobrze rozumiem? Ty się zakochałeś Domen. - Mój starszy brat zaczął się ze mnie śmiać.
- Nie prawda. Nie znam jej zbyt dobrze, ale masz racje podoba mi się. - wywróciłem lekko oczami.
- Ja zawsze mam racje młody.
Jedną z wad mojego starszego brata było to, że strasznie się przechwala i zawsze mówi, że ma rację chociaż wie, że to nie prawda. Po 10 minutach jazdy samochodem, wreszcie dotarliśmy do szpitala, a ja jak najszybciej pobiegłem do recepcji, aby zapytać się czy Isabell tutaj trafiła .
- Dobry wieczór. Nie trafiła może do państwa Isabell Kranjiec? - Nadal mam nadzieję, że to o nie o niej mówili w telewizji. Oby to nie była ona proszę.
- Umm, zaczekaj zaraz sprawdzę. - pielęgniarka pospiesznie przeglądała listę pacjentów przyjętych na oddział którą miała w komputerze.
- Trafiła do nas dzisiaj. Sala 28, korytarz 3.
- Dziękuje. - podziękowałem za informację po czym postanowiłem zaczekać aż mój starszy brat przyjdzie, żeby nie musiał mnie szukać.
Gdy tylko się tutaj zjawił, ruszyliśmy do korytarza w którym najprawdopodobniej znajdowała się sala na której leżała Isabell. Pod salą 28 stała jedna dorosła osoba, która najprawdopodobniej była mamą Isabell.
- Umm. Dobry wieczór. Jest pani mamą Isabell?
Kobieta mająca około 40 lat skinęła lekko głową, a ja mogłem ujrzeć łzy spływające po jej policzkach.
- Stało jej się coś poważnego? - zapytałem przerażony.
Nie usłyszałem odpowiedzi na moje pytanie, ponieważ z sali wyszedł lekarz, który udzieli nam informacji na temat stanu zdrowia mojej malutkiej księżniczki. Zaraz, chwila, czy ja właśnie nazwałem ją swoją "malutką księżniczka"? Nieważne, pomyśle o tym kiedy indziej.
- Państwo są zapewne rodziną Isabell? Isabell nie odniosła żadnych poważnych urazów podczas wypadku, ale musimy zatrzymać ją na obserwacji około 3 dni. - po wypowiedzeniu ostatnich słów spojrzałem na matkę Isabell która dziękowała bogu za to, że z jej córką nie dzieje się nic poważnego.
- Mogłabym do niej wejść? - zapytała jej rodzicielka.
- Jeśli państwo chcą mogą państwo wejść. Córka przebywa obecnie w śpiączce i powinna się niedługo obudzić.
Pierwsza weszła matka Isabell do której po 10 minutach dołączył mąż.
Usłyszałem tylko to gdy ojciec Isabell powiedział, że powinni odpocząć chwilę i żeby jechali do domu. Jej matka przytaknęła po czym wstała ze stołka który stał przy łóżku Isabell. Teraz ja wejdę. Mój starszy brat postanowił, że mi po towarzyszy oraz wejdzie ze mną.
Wszedłem do sali w której leżała brunetka o nieskazitelnej, gładkiej cerze. Podszedłem do łóżka na którym leżała, schyliłem się lekko aby pocałować ja lekko w czoło. Podczas snu wygląda jak anioł. Jest taka urocza. Zająłem miejsce na stołku obok jej łóżka, chwyciłem ją za rękę, po czym zacząłem drugą ręką gładzić jej policzek. Poczułem jak łzy zaczynają spływać po moich policzkach. Swoją dłonią krążyłem po jej nadgarstkach. W pewnej chwili wyczułem  niepokojące nierówności na jej skórze. Uniosłem ją lekko w górę, aby zobaczyć co się jej stało. Na nadgarstku Isabell ujrzałem blizny po najprawdopodobniej samookaleczaniu. Dlaczego ona to robiła? Nie ważne. I tak jest perfekcyjna w każdym calu. Jej widok sprawiał, że byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Uważnie oglądałem każdą rysę jej twarzy gdy nieoczekiwanie poruszyła głową. Chwile później otworzyła oczy.
- Gdz... Gdzie ja jestem? - Zapytała zdezorientowana.
- Isabell miałaś wypadek, jesteś w szpitalu. - odpowiedziałem prawie że szeptem.
- Do... Do... Domen? Co Ty tutaj robisz?
- Dzwoniłem do Ciebie ale nie odbierałaś, a chwilę później usłyszałem w telewizji o wypadku w którym najprawdopodobniej Ty brałaś udział więc jestem. - odpowiedziałem na pytanie brunetki, po czym lekko się uśmiechnąłem.
- Tak strasznie się cieszę, że tutaj jesteś. - powiedziała, aby chwile później przytulić mnie tak mocno, że nie mogłem nabrać powietrza.
- Ja też Isabell. Ja też się cieszę.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę po czym przyszedł lekarz, aby sprawdzić jak się miewa jego pacjentka. Lekarz zrobił szybie badania nawet nie mam pojęcia na co, po czym popatrzył na mojego brata.
- Pan jest tym sławnym skoczkiem prawda? Peter Prevc.
- Tak to ja. - mój brat chyba był dumny z tego że ludzie go rozpoznają.
- Mógłbym prosić o autograf? Podziwiam pana naprawdę!
Peter poprosił lekarza o długopis oraz kartkę po czym szybko napisał dla kogo jest autograf oraz złożył podpis.
Chwile później spojrzał w moja stronę i także poprosił o autograf. Po wyjściu lekarza z sali Isabell wybuchła śmiechem.
- Co Cie tak bawi? - zapytałem ja z lekkim zdziwieniem.
- Nic, nic. - odpowiedziała po czym lekko zachichotała. Uwielbiałem patrzeć gdy się uśmiecha. Chwilę później do sali weszli jej rodzice.
Stali i patrzyli na nas z jak sądzę niedowierzaniem.
-Mamo, tato. To Domen i Peter. Domen, Peter poznajcie się, to moi rodzice.
- Ja dokładnie wiem kim oni są córeczko. - odpowiedział jej ojciec, a ja wstałem, aby podać rękę jej ojcu oraz jej mamie. Mój brat podszedł, aby także się przywitać.
*Isabells POV*
Jestem taka szczęśliwa, że Domen tutaj jest.
- Mamo a gdzie Olivia? Przecież jechała z nami racja? - zapytałam mojej mamy która stała tuż obok mnie.
- Isabell. Lekarze właśnie walczą o jej życie. Olivia doznała poważnego urazu mózgu oraz kręgosłupa. Nie wiemy czy uda się ją uratować. - nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Moja przyjaciółka może nie przeżyć? Chwilę siedziałam w ciszy, aby moment później wybuchnąć płaczem. Domen ujrzawszy mnie płaczącą, podszedł po czym przytulił mnie do siebie i zaczął swoją dłonią lekko gładzić moją głowę.
- Isabell wszystko będzie dobrze obiecuje. - powiedział Domen. Tak strasznie się cieszę, że tutaj jest. Niby jest dla mnie zupełnie obcą osobą, ale w głębi duszy czuje coś więcej niż tylko miłość jakby do idola. Przy nim czułam, że mogę być szczęśliwa. Chwilę później do sali wszedł lekarz który właśnie przeprowadzał operację Olivii.
- Panie doktorze czy wszystko z nią okej? - usłyszałam głos swojej matki.
- Lekarzom udało się uratować pańską przyjaciółkę, lecz narazie przebywa w śpiączce i nie mamy pojęcia kiedy się obudzi.
Cieszę się tak strasznie, że Olivia żyje. Bez niej nie było by już nigdy tak samo.
Wtuliłam się w Domena tak mocno jak tylko potrafiłam.
- Domen. Mama dzwoniła i prosiła, abym odwiózł Cię do domu. - powiedział Peter.
- Ja nigdzie nie jade. Zostaje tutaj.
- Ale musimy. Przecież mogę Cie jutro przywieźć z powrotem.
- Skoro musimy. Do jutra Isabell, dowodzenia proszę państwa. Miło było poznać. - powiedział Domen, po czym pochylił się lekko nade mną aby mnie przytulić oraz złożyć lekki pocałunek na moim policzku.
*Następnego dnia*
Całą noc nie mogłam zasnąć. Nienawidzę szpitali i nie wyobrażam sobie żebym została tutaj na co najmniej 3 dni. Gdy wstałam była 8:20am. Nigdy nie wstałam tak wcześnie. Czekam na Domena. Może to co stało się wczoraj to był tylko sen? Nie mam pojęcia. Ale cóż, co ma być to będzie.

sobota, 16 stycznia 2016

Rozdział V

Odwróciłam się i zobaczyłam Maxa i Rachel. Przecież on jej nienawidzi. Co tu się dzieje? Na całe szczęście mnie nie zobaczył. Może oni są razem? Umm. Nie wiem zapytam się go o to  później. Poszłam zająć nam miejsce przy chyba jedynym wolnym stoliku. Ale nie dziwiło mnie to, że nie było miejsca. Jest sobota, a w sobotę zawsze jest tutaj dużo osób. Olivia wzięła nasze jedzenie na wynos. W połowie drogi do domu zaczął padać śnieg. Świetnie.  Gdy tylko weszłyśmy do mojego domu poszłyśmy do salonu aby wziąć się za jedzenie. Podczas posiłku który właśnie spożywałyśmy drzwi od domu się otworzyły, a my ujrzałyśmy moich rodziców.
- Dzień dobry Olivia.
- Dzień dobry proszę pani.
Znając życie pewnie za chwile moja matka zaczęła by wypytywać się o szczegóły naszego dnia a ja chciałam tego uniknąć.
- Umm, to my może pójdziemy do mnie.
- Dobrze dziewczynki, bawcie się dobrze.
- Dziękujemy, do widzenia pani Lancaster.
Moja matka była z pochodzenia Brytyjką, a ona i mój ojciec stwierdzili, że moja matka zachowa swoje nazwisko. Pospiesznym krokiem poszłyśmy do mojego pokoju. Wzięłam na kolana swojego laptopa, po czym poprosiłam Olivię aby wybrała jeden z filmów z folderu z samymi filmami.
Po jakichś 10 minutach namysłu wybrała Step Up 3. Kocham ten film więc mogłabym oglądać go nawet 1000 razy a on mi się nigdy nie znudzi.
Podczas tego kiedy Olivia tak uważnie oglądała film ja postanowiłam sięgnąć po swoją komórkę, aby napisać do Maxa wiadomość w której zapytam się o Rachel. Nie wiem czy to dobry pomysł czy nie ale i tak to zrobię.
- Hej Max. Bo wiesz. Pewna z moich znajomych widziała Cię dzisiaj z Rachel. Czy Ty mi kiedyś nie mówiłeś, że jej nie lubisz?
Nie pozostało mi nic innego jak czekać na odpowiedź. Nie czekałam zbyt długo.
- Cześć. Tak mówiłem, ale od tamtego czasu wiele się zmieniło Isabell. I nie martw się. Rachel to tylko moja znajoma. Nic mnie z nią nie łączy i raczej nie będzie.
- Max mi to zupełnie nie przeszkadza. Nie jesteśmy już razem więc cieszę się, że masz kogoś innego.
- Isabell, moglibyśmy się spotkać? Po jutrze na przykład?
- PewnieMiejsce i godzinę jeszcze ustalimy.
- Dobranoc i śpij dobrze.
Przeczytałam ostatnią wiadomość po czym odłożyłam telefon i wróciłam do oglądania filmu z przyjaciółką.
*1h później*
Na sam koniec filmu obie się popłakałyśmy i stwierdziłyśmy, że programy w Monopoly. Grałyśmy w tą gre za każdym razem gdy ja nocowałam u Olivii lub Olivia u mnie.
Mogłyśmy powiedzieć, że to tak jakby nasza gra. Podczas grania usłyszałyśmy pukanie do drzwi do mojego pokoju. Wstałam aby je otworzyć. W drzwiach stała moja mama.
- Isabell, jadę do cioci. Może chcecie jechać ze mną?
- Do tej cioci której córką jest moja ulubiona kuzynka?
- Tak do tej. Jedziecie ze mną?
-Olivia chcesz jechać?
- Pewnie!
Wstałyśmy z łóżka, zeszłyśmy na dół po czym skierowałyśmy się do przedpokoju, aby ubrać nasze kurtki oraz buty. Wyszłyśmy na dwór i skierowałyśmy się do samochodu mojej rodzicielki. Podczas drogi w radiu puścili Hotline Bling Drake'a. Uwielbiam tą piosenkę tak samo jak uwielbiam jej wykonawcę. Jak na 19:00 było już ciemno. Jechałyśmy przez autostradę gdy nagle ujrzałam nadjeżdżający nam naprzeciw pojazd. Spojrzałam na swoją mamę która starała się jakoś wydostać z tej sytuacji, jednak jej się to nie udawało. Chwilę później zrobiło mi się ciemno przed oczami i najprawdopodobniej straciłam przytomność.

*Domens POV*
Była 19:30 wieczorem, a ja jak zwykle oglądałem ze swoim starszym bratem telewizję. Niestety nie mogliśmy znaleźć nic ciekawego więc Peter włączył wiadomości.
Reporterka zaczęła mówić o rzeczach które mnie zupełnie nie interesowały, dopóki nie zaczęła mówić o wypadku samochodowym.
"Z ostatniej chwili. Na drodze krajowej A14 miała miejsce kolizja samochodowa w której udział wzięło 4 nastolatków oraz 1 osoba dorosła. 3 osoby są ranne a 2 inne wyszły bez szwanku. Do poszkodowanych należą miedzy innymi Isabell K. oraz Olivia C. Więcej informacji przekażemy państwu po przerwie."
Boże żeby to tylko nie była ta Isabell. Mam nadzieje że nic jej się nie stało. Muszę zadzwonić do niej jak najszybciej.
Pobiegłem jak najszybciej do mojego pokoju gdzie ładowała się moja komórka. Wybrałem numer Isabell. Nie odbierała więc zacząłem dzwonić ponownie. Nadal nic. W naszym mieście jest tylko jeden szpital, więc postanowiłem, że tam pojadę.
Pobiegłem do salonu gdzie siedział mój brat nadal oglądając telewizje.
- Peter mógłbyś zawieźć mnie do szpitala?
- Jasne, tylko po co?
- Wytłumacze Ci wszystko po drodze a teraz chodź.
Oboje szybko się ubraliśmy po czym pospiesznym ruchem ruszyliśmy do samochodu.

czwartek, 7 stycznia 2016

Rozdział IV

Nieznany numer. Skoro Max był już tu z nami, poprosiłam go żeby odebrał.
Chłopak o ciemnych oczach i włosach wziął do ręki mój telefon po czym czekał aż nieznajomy znów będzie dzwonił. Po kilku minutach komórka znów zaczęła dzwonić, ale tym razem nie był to już nieznajomy. To był Domen. Porosiłam Maxa aby oddał mi telefon, ale nie spieszyło mu się tego robić.
- Max oddaj ten telefon.
- Widzę że już znalazłaś nowego chłopaka? Szybko się po mnie pocieszyłaś Isabell.
- Max to nie jest mój chłopak. To tylko kolega. A tak po za tym co Cie to interesuje skoro i tak nie jesteśmy już razem?
- Czy Ty kiedyś zrozumiesz dziewczyno?! Ja nadal Cie kocham. Żałuje tego co stało się pomiędzy mną a Nathalią.
- Jeszcze żeby interesowało mnie czego żałujesz a czego nie. A teraz oddaj mi ten telefon i wyjdź błagam...
- Skoro tak bardzo tego chcesz.
Chłopak oddał mi moją komórkę, a ja jak najszybciej chciałam zadzwonić do Domena.
- Domen? Przepraszam że nie odbierałam ale miałam mały problem.
- Spokojnie. Więc chciałem się zapytać czy nie masz jakby ochoty się spotkać?
- Jasne, tylko kiedy?
- Kiedy tylko masz czas.
- Może jutro? 14 Ci pasuje?
- Pasuje. Tylko gdzie?
- Centrum handlowe?
- Okej. Do jutra.
- Do jutra.
Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na stół.
- No nieźle, nieźle. Widzę że jednak miałam rację haha
- Ale z czym? Olivia czy ja o czymś nie wiem?
- Wiedziałam że zaczniecie się umawiać.
- Olivia co, ale my nie...
- Znam Cie za dobrze słońce. Nie oszukuj sama siebie.
- Jesteś chora haha
- Też Cię kocham.
- Może w coś programy?
- Pewnie!
Podeszłam do półki na której stało moje PlayStation, a obok niego kolekcja moich gier. Miałam gry wszystkiego możliwego rodzaju. Po chwili namysłu postanowiłyśmy , że programy w Just Dance. Wróciłam do półki, aby tym razem odłożyć gry i wziąć kontrolery.
Tańczyłyśmy do piosenek różnych wykonawców. Cieszę się że mam taką przyjaciółkę jak Olivia. Nadal pamiętam ten dzień w którym się poznałyśmy. Był to pierwszy dzień przedszkola. Nikogo tam nie znałyśmy więc byłyśmy zdane tylko na siebie. Olivia jest od przedszkola bardzo nieśmiała więc nawet wtedy to ja robiłam pierwszy krok. Nie wyobrażam sobie teraz tak po 10 latach życia bez niej. Jest dla mnie jak siostra.
- Zmęczyło mnie już to tańczenie.
- Mnie też. Może coś zjemy?
- Nie chce mi się gotować może wyjdziemy gdzieś?
- McDonald's?
- Brzmi świetnie!
Zabrałyśmy z salonu swoje rzeczy i wyszłyśmy do przedpokoju  ubrać buty i kurtki. Wyszłyśmy a ja zamknęłam drzwi na klucz. W McDonald's zajęłyśmy miejsce przy naszym ulubionym stoliku, a Olivia poszła zamówić nam coś do jedzenia. W pewnym momencie usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się i zobaczyłam...

wtorek, 5 stycznia 2016

Rozdział III

*Następnego dnia*
Całą drogę do Słowenii przespałam, ponieważ poszłam spać dość późno, a wstałam bardzo wcześnie. Gdy tylko weszliśmy do domu, zabrałam swoją walizkę i resztę rzeczy należących do mnie po czym poszłam do swojego pokoju, aby wreszcie położyć się do swojego łóżka. Niby przespałam całą drogę, ale nadal byłam zmęczona. Przebrałam się w piżamę , położyłam się do łóżka i nawet nie wiem w którym momencie usunęłam.
Kolejnego dnia obudziłam się kilka minut po 12. Normalnie spałabym dłużej , ale hałasy zza okien nie dawały mi spokoju. Zeszłam na dół, ponieważ strasznie chciało mi się pić. Zdecydowałam się na szklankę soku pomarańczowego. Po wypiciu swojego soku wróciłam do swojego pokoju, wzięłam z szafki nocnej swój telefon aby napisać do Olivii czy nie miałaby ochoty się spotkać. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Moja najlepsza przyjaciółka zgodziła się.
Nadal żadnej wiadomości od Domena. W sumie dlaczego tyle czekam żeby cokolwiek do mnie napisał? Jestem tylko zwykłą dziewczyną którą spotkał podczas konkursu. Dam sobie spokój. I tak nie napisze. Podeszłam do swojej szafy, aby wybrać jakieś ciuchy w których mogłabym wyjść z Olivią z domu. Na dworze było zimno, a nawet bardzo ale mimo to zdecydowałam się na koszulę w czarno- czerwoną kratkę oraz czarne jeansy z dziurą na kolanach. W czasie w którym oczekiwałam na przyjście mojej przyjaciółki siedziałam w salonie z telefonem w ręku sprawdzając wszystkie portale społecznościowe jakie miałam.
* 30 minut później *
Usłyszałam dzwonek do drzwi i wiedziałam że to Olivia. Pobiegłam aby je otworzyć. To była rzeczywiście ona, ale nie sama. Obok niej stał Max. Jak ona mogła przyprowadzić tutaj mojego byłego chłopaka. Przecież wie że go nienawidzę.
- Umm. Hej? Wejdźcie. Olivia mogę z Tobą porozmawiać?
- Pewnie, chodźmy!
Wzięłam blondynkę za rękę po czym pociągnęłam ją do swojego pokoju aby zapytać się jej co on tutaj robi. Olivia wyjaśniła mi że chciałaby, abyśmy do siebie wrócili. Czy ona serio nie rozumie że ja nie chce z nim już być? Muszę jej wreszcie wytłumaczyć że to już nigdy nie będzie miało sensu, ale zrobię to gdy jego już tu nie będzie.
Chwile później już byliśmy wszyscy na dole.
- Więc może chcecie coś do picia?
- Sok pomarańczowy jeśli masz. - Powiedziała Olivia, a Max nie chciał nic.
Przyniosłam 2 szklanki soku , jedną dla mnie drugą dla blondynki.
Prowadziliśmy akurat bardzo ciekawą konwersację na temat dosłownie wszystkiego gdy nagle usłyszałam, że dzwoni mój telefon...

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Rozdział II

Turniej zakończył się zwycięstwem Petera Prevca a ja cieszyłam się z tego. Po konkursie wszyscy zaczęli rozchodzić się w swoją stronę a ja i mój ojciec postanowiliśmy chwilę zaczekać aż będzie tu trochę mniej ludzi. Cieszyłam się że jesteśmy na święta akurat w Niemczech. Ale cieszyłam się także z tego że niedługo wracamy do naszego domu w Słowenii.
Całą drogę powrotną rozmawialiśmy o tym jak cudowne skoki oddawała większość skoczków i jaka miła atmosfera tam panowała.
* Kilka godzin później *
- Mamo już jesteśmy!
- Świetnie. Siadajcie do stołu zaraz wszystko nam opowiecie.
Poszłam się tylko przebrać i zeszłam na dół do kuchni gdzie cała rodzina czekała na obiad.
- A więc Isabell. Jak było?
- Było świetnie! Spotkałam Domena i zrobiłam sobie z nim zdjęcie no i mam jeszcze jego autograf.
- Więc wyjazd uważasz za udany?
- Jak najbardziej mamo! I mam pytanie.
- Słucham córeczko?
- Kiedy dokładnie wracamy do Słowenii?
- Planowaliśmy wyjazd na jutro rano.
- Umm. Okej mi pasuje.
Moja rodzicielka uśmiechnęła się lekko w moją stronę, a ja powtórzyłam jej czynność. Po skończonym obiedzie poszłam do swojego pokoju aby zacząć pakować swoje rzeczy skoro jutro rano mamy wracać.
Wyjęłam z pod łóżka swoją walizkę po czym zaczęłam pakować niepotrzebne mi już ubrania. Zostawiłam tylko kosmetyki oraz coś co mogłabym jutro na siebie włożyć. Po skończonym pakowaniu usłyszałam dźwięk przechodzącej na mój telefon wiadomości. Był to nieznany numer. Może to Domen? Wzięłam do ręki swoją komórkę, odblokowałam ją po czym weszłam na Whatsapp ponieważ tam znajdowała się wiadomość.
- Hej! Z tej strony Domen. Więc umm. Może miałabyś ochotę jutro gdzieś wyjść? Będę tu jeszcze 2 dni.

Nie wierze w to co się właśnie dzieje. Osoba która jest moim wzorem do naśladowania chce się ze mną umówić? To jest jakiś sen ale mi on tam pasuje i nie chce się z niego budzić.
- Hejka! Nie bardzo mam jak bo jutro z samego rana wracam do domu ew.
- Oh. Skąd jesteś?
- Ze Słowenii tak jak Ty haha
- Serio? A mogłabyś mi powiedzieć jak masz na imię tak żebym mógł mówić do Ciebie po imieniu?
- Isabell.
- Jakie śliczne imię!
- Dziękuje haha
- A więc. Skąd dokładnie pochodzisz? Chodzi mi o miasto.
- Kranj. Nie wiem czy wiesz gdzie to.
- Serio?! Też stamtąd jestem! To dziwne że jeszcze nigdy się nie spotkaliśmy.
- Nawet bardzo haha.
- Co powiesz na wspólne wyjście na miasto jak już oboje będziemy w domu?
- Pewnie, czemu nie.
- Więc umm. Do zobaczenia?
- Do zobaczenia.
Zablokowałam telefon, spojrzałam na zegarek. Była 23:00. Aż tak długo z nim pisałam? No nic. Powinnam iść już spać, w końcu jutro czeka mnie kilka godzin jazdy. Nadal nie wierze w to że ja i Domen się tak jakby umm, przyjaźnimy czy coś w tym stylu?

niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział I

To już dzisiaj. Już dzisiaj zobacze swoich idoli. Nadal jest mi ciężko w to uwierzyć.
- Isabell! Musimy jechać jak chcesz być wcześniej!
Cieszyło mnie to że mam przy sobie osobę z którą mogę dzielić swoją największą pasje.
- Już schodze tato!
Wyciągnęłam z szafy jeszcze swój szalik z flagą Słowenii oraz drugi z flagą Austrii po czym zeszłam na dół.
10 minut później byliśmy już w drodze do Garnisch Partenkirchen. Droga była biała od śniegu który padał już od kilku dni.
- Isabell mogłabyś włączyć mi nawigację?
Kiwnęłam głową na tak po czym wzięłam do ręki nawigację, uruchomiłam ją i wpisałam podany mi przez mojego ojca adres. Podróż ma trwać kilka godzin i raczej nie powinno być żadnych korków na drodze ponieważ jest jeszcze wcześnie.
*kilka godzin później *
Droga minęła nam szybko i miło. Rozmawialiśmy głównie o tym na kogo stawiamy lub kto jest naszym faworytem. Faworytem mojego taty był jak zwykle Kamil Stoch a moim jest Domen Prevc. Aż trudno uwierzyć w to że ma tylko 16 lat  i robi taką karierę. Mam nadzieje że uda mi się go zobaczyć i chociaż zrobić sobie z nim zdjęcie. Gdy już byliśmy na miejscu były jeszcze wolne miejsca przy samym ogrodzeniu więc poszłam i je zajęłam. Chciałam być jak najbliżej ich wszystkich. Po jakimś czasie skoczkowie zaczęli się zjeżdżać a ja tylko czekałam na Domena. W pewnym momencie zauważyłam że nie mam telefonu, a tata przypomniał mi że zostawiłam go w samochodzie. Poprosiłam tate o kluczyki które mi dał więc poszłam wziąć swój telefon. Gdy tylko doszłam na parkingu usłyszałam znajomy głos. Nie mogłam uwierzyć. To był Domen. To był naprawdę on. Gdy tylko na niego spojrzałam zauważyłam że on także patrzy na mnie. Miałam łzy w oczach ale zauważyłam że się do mnie zbliża.
- Cześć - powiedział do mnie z uśmiechem na twarzy. Nie odpowiedziałam mu nic ale mocno się w niego wtuliłam. Zaśmiał się i  także mnie przytulił.
- Może chcesz zdjęcie lub autograf?
- Oczywiście że chce! - Wykrzyczałam zapłakana. Wyciągnęłam z kieszeni swój telefon, zrobiłam sobie z nim zdjęcie, dostałam autograf a na koniec jeszcze mnie przytulił. To był najlepszy dzień w moim życiu.
- Więc. Umm. Może dałabyś mi swój numer? Umówilibyśmy się?
- Czy Ty właśnie proponujesz mi randkę?
- Tak jakby. Więc?
- Zgadzam się.
Przytulił mnie jeszcze raz i powiedział "Do zobaczenia" także odpowiedziałam do zobaczenia po czym ruszyłam w stronę trybun do mojego taty.
- Isabell coś się stało? Widzę że płakałaś.
- To ze szczęścia tato. To ze szczęścia.
- Co się takiego wydarzyło?
Wyjęłam z kieszeni swój telefon, odblokowałam go po czym pokazałam tacie zdjęcia z Domenem oraz jego numer.
- Jak Ty to zrobiłaś dziewczyno?!
- Byłam na parkingu gdy akurat on przyjechał. Podszedł do mnie i zapytał czy chce z nim zdjęcie i jego autograf.
Oglądaliśmy skoki podekscytowani a ja trzymałam kciuki za Krafta oraz obu braci Prevc.